środa, 10 czerwca 2009
Terminator: Przesadzenie
Poszliśmy wczoraj na nowego Terminatora. Film zapowiadał się nieźle i też niezły był. Niestety tylko tyle.
Naładowany efektami specjalnymi i to dobrymi, niezła rola Worthingtona, pojawienie się Arnolda - powitane owacjami na sali kinowej, niezły scenariusz (choć nie powalający) i kilka odniesień do poprzednich filmów serii. To tyle z plusów.
Na minus liczę przede wszystkim muzykę. Danny Elfman zwalił sprawę na całej linii. Każdy pamięta opening z T2: Judgement day. Tam muzyka dawał kopa nieziemskiego. Tak samo starć spotkań obu terminatorów. Muzyka budowała klimat niepokoju, była klimatyczna, żeby nie mówić "straszna". W nowym Terminatorze tego brak. Żaden motyw muzyczny nie sprawił, żeby coś drgnęło.
Inna sprawa to wręcz przegięte hollywoodzkie zagrywki "byle efektowniej", np. kasacja Terminatorów-motocykli. Inna sprawa to fakt, że każdy terminator ma złącze USB(!).
Jednak najgorszą zbrodnią tego filmu jest jego pozytywność. Terminator nie powinien taki być. Brakuje scen, które dodałyby dramatyzmu, poczucia nemesis, nieuniknionego. Ogląda się to miło i przyjemnie, bez myślenia. Takie już są niestety filmy ostatnich lat, nic nie zrobimy.
Ogólnie bardziej się ubawiłem dzięki fajnemu towarzystwu, które brylowało świetnymi komentarzami do scen z filmu.
Słowem zakończenia, podsumuję to tak: lepszy niż Terminator 3, ale gorszy od pierwszych dwóch części.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
zdecydowanie nie moje klimaty
OdpowiedzUsuńczegos filmowi brakowalo xD ale nie bylo zle XD
OdpowiedzUsuńja sie swietnie ubawilam i ten popcorn karmelowy ^O^