środa, 25 listopada 2009

Sample nowej nuty Dega



Typowa DeGowizna, napełniona emocjami. Fajny dźwięk garów :)

Seikimatsu mania

Od kilku dni na przemian słucham tylko Seikimatsu i Demona Kogure solo.
Czub odbił mi dosłownie na ich punkcie.
Zespół ładnych parę lat temu odkryty i zapomniany, teraz powrócił z siłą x1000000. Chyba przejdę na Akumakyo, religię demonów, wypadałoby się nawrócić :P

środa, 30 września 2009

Juno Reactor razem z Sugizo we Wrocławiu?

Ostatnio chodzą głosy, że Juno Reactor ma zawitać do Wrocławia w grudniu tego roku. Bilety na Ticketpro póko co za 69 zeta.
W sumie wybrałbym się. Jednak tylko dla Sugizo, bo z repertuaru Juno Reactor tak naprawdę lubię tylko jeden track: Pistolero

sobota, 26 września 2009

Seikima II returns!

Zupełnie niespodziewanie powrócił jeden z najlepszych metalowych zespołów, jakie dane mi było słuchać. Seikima II od razu z diabła przywalili: album z na nowo nagranymi utworami, który dosłownie wgniata po szyję w glebę. Dodatkowo Demon Kogure zapowiada ogólnoświatową trasę koncertową.
Stany Zjednoczone i Europa zapłoną piekielnym ogniem podłożonym przez księcia piekieł Dēmon Kogure Kakka!!

wtorek, 15 września 2009

Nowy matex Dir en grey

Gwiazdka w tym roku wcześniej; 02.12.2009 nowy singielek Dir en grey, noszący tytuł: "激しさと、この胸の中で絡み付いた灼熱の闇" czyli będzie to mniej więcej tak: "hageshi sato, kono mune no naka de karami tsui ta shakunetsu no yami".
Fuck yeah!

sobota, 29 sierpnia 2009

Pisane horrory mistrza gatunku.


Powróciłem do Lovecrafta za sprawą zakupionego niedawno zbioru jego opowiadań. W "Opowieściach o makabrze i koszmarze" można znaleźć takie klasyki jak "Zew Cthulhu", "Koszmar w Dunwich" czy "Widmo nad Innsmouth" czy też nie związane bezpośrednio z mitologią Wielkich Przedwiecznych, aczkolwiek też nie pozwalające spać w nocy opowieści, jak "Szczury w murach" i inne.
Mistrza czyta się jak zawsze doskonale. Strach przez wielkie S. Jego opisy tego, co nieopisywalne sprawiają, że czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy aby autor to zmyślił. Włos się jeży...

czwartek, 13 sierpnia 2009

Ruskie umie też.

Przeglądając blogi, które zdarza mi się odwiedzać, na JrockNYC natknąłem się na linka do klipu jakiejś ruskiej kapeli ocierającej się o klimaty Visual Kei. Wart obadania numer.



Gdyby polskie twory były na podobnym poziomie co ta ruskaja maszina Akado...

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Koncert Madonny

Królowa popu przyjeżdża do Polski po raz pierwszy w życiu, a przed koncertem środowiska prorodzinne i prokatolickie ogłaszają pikiety.
Czy przyjazd Madonny naprawdę jest w stanie wyciągnąć moherowe babcie z kościoła w jakieś tam nikomu nie potrzebne święto? Chyba tak.
Babcie! Kto chce, niech idzie do kościoła, a kto chce - na koncert? Co wam przeszkadza? Aha, ojciec dyrektur kazał w radyju?
Dzięki mentalności "polakokatolika" ten kraj dalej będzie postrzegany za zadupie Europy i świata.

niedziela, 9 sierpnia 2009

Jasmine You z Versailles nie żyje

Zaskakująca sprawa... facet bierze pare dni wolnego od zespołu, bo coś się gorzej poczuł, a tu nagle informacja o jego śmierci. Więcej się dowiemy, gdy rodzina zezwoli na podanie informacji dotyczących zgonu.
Nie przepadałem specjalnie za Versailles, jednak nieźle grali w odróżnieniu od setek zespołów-klonów w Japonii. Ciekaw jestem, co mu się stało. Świeczkę zapalę za Jasmine'a [']

niedziela, 2 sierpnia 2009

Metal Gear: Addictive Espionage Action


Od dłuższego czasu przechodzę konkretne zajaranie się serią Metal Gear.
Po kolei każdą część bez wyjątków. Od staruśkich Metal Gear 1 i 2 na NES, później Solid na PSX. Dopiero niedawno wziąłem się za Metal Gear Solid 2, a obecnie czekam na doręczenie Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots przechodząc po raz trzeci MGS3: Snake Eater.
Za to Snake Eater zabił wszystko, co dotąd pan Kojima stworzył. Nie tylko wprowadził serię na nowe tereny, ale też przebił wszystkie pozostałe. Klimat ma nieziemski.
Seria nic a nic nie przereklamowana. Po prostu gra doskonała i ponadczasowa.

Kto nie grał, zagrać powinien.

sobota, 1 sierpnia 2009

PUBLIC ENEMIES


Do kina szedłem nastawiony na dobry film gangsterski, jakiego już dawno mi brakowało.

Początkowo brakowało mi klimatu, który psuła między innymi muzyka niedopasowana do epoki. Po jakimś czasie udało się naprawić to niedociągnięcie, jednak niesmak pozostał już do końca. Zgodzę się z recenzją, że niektóre sceny strzelanin wyglądają po prostu brzydko dzięki kręceniu "z ręki".
Za to wielkie gratulacje dla reżysera za umiejętne pokazanie scen ucieczek z więzienia. Doskonałe pomysły. Najlepsza scena filmu wg mnie: oczekiwania na zmianę świateł, gdy Dillinger ucieka z więzienia. Brakuje więcej tak emocjonujących ujęć.
Jeśli człowiek nie zna historii Dillingera, to film trzyma jeszcze bardziej w napięciu, bo praktycznie może się on skończyć w dowolnej chwili.
Zaś co do odtwórcy głównej roli - Johnny Depp spisał się doskonale jako aktor, co jest standardem w jego wykonaniu. Jednak nikt z ekipy nawet nie silił się o upodobnienie go do prawdziwego Dillingera. Z kolei Stephen Graham doskonale został dopasowany do oryginału. Normalnie klon.

wtorek, 28 lipca 2009

Przygoda przed kinem



Po drodze do kina minęliśmy żula, który, śmierdząc okropnie, zataczał się, idąc jak za wężem. Niby żadna nowość, jednak moją uwagę przykuła jego koszulka z wielkim napisem FEMALE BODY INSPECTOR.
Powodzenia, stary :P

Dwa lata bez kontaktu... nigdy więcej.

Po dwóch latach braku kontaktu i ogólnie nieciekawej sytuacji, ponowinie spotkałem się z przyjaciółką. Bałem się, że nie będzie chciała na mnie patrzeć po tym, jaki świński numer jej wykręciłem, ale na szczęście się myliłem. Wyjaśniliśmy sobie kilka spraw i, mam nadzieję, już nigdy nie będzie między nami źle. Jeszcze raz przepraszam za to co się wydarzyło i zrobię wszystko, żeby już było jak najlepiej - tak jak dawniej.

piątek, 24 lipca 2009

Koniec urlopu :(

Dwa tygodnie nad morzem, przy pogodzie w kratkę minęły. Było świetnie, co jest zasługą mojej Oliwki. Dzięki , bejbe, za odpoczynek, głupawkę i za to, że jesteś.

Po urlopie... robota. Znów klnę na tych debili z "góry" codziennie :P

A dziś wypad na weekend nad jeziorko z grillem i piwkiem. Ostatnie dni czilałtu.

Wypad do Warszawy - day 4

KONCERT DIR EN GREY!!!

Na to czekałem od dwóch lat. W międzyczasie chłopaki wydali doskonały UROBOROS, który przyćmił i zdetronizował konkurencję pod każdym względem. Dir en grey to dziwny zespół - od 12 lat trzymają najwyższą formę, nigdy nie słabnąc. Z kolei na koncertach są jeszcze lepsi. O co chodzi? :P

Koncert zmiażdżył cyce, nie ma co się tu rozwodzić.

Dokładne sprawozdanie z koncertu pojawi się wkrótce na FCP.

Jako bonus, wrzucam kilka fotopamiątek Degowej ekipy i kilku zdobyczy:

sobota, 4 lipca 2009

Wypad do Warszawy - day 3

Darmowy koncert Ra:IN dzisiaj! Ale do tego czasu jeszcze trzeba dzień przeżyć.
Wypad na miasto z Riyą, zakończony zakończony 2 bronkami w knajpie + 3 w domu na głowę. Awesome! No i do tego bardzo przyjemnie było.
My tu gadu gadu, a trzeba po Oliwkę na dworzec skoczyć i na koncert.
Tak też zrobiliśmy. Chwila moment i już byliśmy w Hydrozagadce.
Sala pęka w szwach od ludzi. Ciężko było ze znalezieniem miejsca, ale jakoś daliśmy radę. Gdy tylko Ra:IN wyszedł na scenę, poleciałem dołączyć do publiczności. Zupełnie inne utwory, zagrane z większym luzem. Najbardziej mi się spodobało, że Michiaki uszanował moją prośbę. Dzień wcześniej zapytałem go, czy na koncercie mogą zagrać "Thrillin' high". Odpowiedział, że spoko. Jednak wiadomo jak to zazwyczaj bywa. A tu niespodzianka. Właśnie zagali ten utwór. I wyszedł im mistrzowsko. Dzięki, chłopie ;]
Po koncercie spotkałem Inkę, która niestety musiała się zaraz zwijać. Ale umówiliśmy się na spotkanie przed koncertem Dir en grey, który miał się odbyć nazajutrz.


To be continued...

środa, 1 lipca 2009

Wypad do Warszawy - day 2

Poniedziałek, 22.06.2009. dzień wywiadu z Ra:IN.

Pobudka po koncercie lekko bolesna, w końcu kark też miewa obolałe mięśnie. Ale źle nie jest. Damy radę. Wypad do kerfura po zakupy z Fuzz, śniadanko, kawka i odżywamy.
Do śniadanka wypadało obejrzeć coś odstresowującego - dwa odcinki "House M.D." w sam raz.
Około południa ugadałem się z neme na zwiedzanie starówki... Każde normalne miasto ma starówkę w centrum... ale nie Warszawa. Krawaciarze muszą mieć wszystko inaczej. Chwila poszukiwań po rozkopanej stolicy i jesteśmy. Kolejna kawka, w Cofee Heaven tym razem, chwila łażenia po stołecznej starówie i trzeba się zbierać do sklepu po prezent dla zespołu.

Mój wybór padł na tradycyjny polski napój orzeźwiający - Żubrówkę. Zależało mi na dwóch szczegółach. Ma być litrówka i ma mieć żubranko. Warunek pierwszy spełniony. Żubranko jest dodawane tylko do butelek 0,7l. No cóż, na wojnie jak na wojnie. W sklepie zdjąłem żubranko z mniejszej butelki i ubrałem w nie większą. Przy kasie okazało się, że ekpedientka skasowała po żubranku za 0,7l zamiast litrówkę. Nie będę się kłócić, kiedy mogę zaoszczędzić. Tym cudownym sposobem, po części mimochodem, okradłem kerfura na jakieś 12zł. Shit happens.

Znowu Hydrozagadka. Chwila oczekiwań na autobus zespołu i na Jade, która jechała prosto z pracy. Ra:IN także się spóźnili, ale dotarli. DIE przyjechał pierwszy taksówką, ponieważ był na zakupach. Kupił sobie nowy keyboard w stolycy. Stary został uszkodzony poprzedniego wieczora.
Wywiad rozpoczęła dziewczyna wysłana z ramienia JaME, poźniej weszliśmy my. Chłopaki z Ra:IN ucieszyli się na prezent, polewając sobie od razu. Ponoć gorzała im smakowała, choć flaszkę kończyli następnego dnia.
Początkowo się stresowałem; mój pierwszy wywiad na żywo, a do tego od razu z grubej rury. Przecież Pata to nie byle pionek, tylko żywa legenda muzyki. Na szczęście członkowie zespołu okazali się bardzo równymi gośćmi i odpowiadali na wszystkie zadawane przez nas pytania bez udziwnień. Kilka odpowiedzi mnie zaskoczyło. Całość wywiadu wkrótce na FCP.
Wkrótce po wywiadzie przyszła pora na podpisywanie stafu przez kapelę.


Po wyjściu z Hydro, pojechałem z Jade do knajpy opić wywiad. Niedługo później dołączył do nas Silent. I tak wspólnie, kameralnie i w miłym gronie zleciał nam wieczór na rozmowach przy piwku.




To be continued

sobota, 27 czerwca 2009

Wypad do Warszawy - day 1

21.06.2009. Tą datę trzeba zapamiętać. Nie co dzień do Polski wpada jeden z najbardziej rozluźnionych zespołów jakim dano grać, do tego składający się z samych gwiazd japońskiej sceny muzycznej. Mowa o Ra:IN - Rock and INspiration!
Najpierw podróż pociągiem... 3,5h podróży, 3 osoby, 5 litrów piwa... żeby dobrze się jechało.

Warszawa wita. Szybki wypad do Mati, żeby zostawić bagaże i do Hydrozagadki.

Hydrozagadka wita. Miłe spotkanie z dawno nie widzianymi znajomymi, a po wejściu pierwsza myśl: piwo.

Zaczyna grać support... Rukia. Większego gówna na uszy nie słyszałem. Takiego chłamu nie powinno się nawet wrzucać na myspace, a co dopiero pozwalać im grać na żywo. Straszne piski od wokalisty, rzępolenie gitary + jakieś pitu pitu na organkach Casio. Na szczęście jakoś to przetrwałem.

Ra:IN wita. METAL BOX wypełnia salę. Pierwsze przywalenia instrumentów. Idę się bawić pod scenę. Przy okazji pyknąłem kilka fotek komórką. Proszono, aby cykać bez fleszy, więc to uszanowałem. Reszta na wyląduje na FCP.

Koncert trwał dobre dwie godziny z małymi przerwami na kilka machów fajki czy "łyczka" czegoś mocniejszego. "Łyczka", ponieważ gdy zobaczyłem Patę, który jednym chaustem wypija szklankę Jack Daniel's z litrowej butelki to mnie zgięło. Ma facet przełyk... albo nie ma :P Reszta browarki, głównie Lech. Zagrali przekrój przez wszystkie trzy albumy, mocno zmieniając niektóre kompozycje, co sprawiało, że miałem możliwość usłyszenia czegoś unikalnego.

Na bisach DIE się rozkręcił na tyle, że włażąc na głośnik uszkodził sobie keyboard. Ale zabawa trwała nadal \m/

Po samym koncercie można było wypić piwko z zespołem, jednak z racji tego, że i tak miałem z nimi się jutro spotkać na wywiadzie, dałem sobie spokój i poszedłem rozmawiać ze znajomymi.
Dużym zaskoczeniem powitałem fakt, że po występie na scenie pojawiła się organizatorka ogłaszając, że we wtorek 23.06 zespół wystąpi jeszcze raz. Za darmo. Dla wszystkich. Ot tak, spontan. Szczęka opada ;]


To be continued...

środa, 10 czerwca 2009

Terminator: Przesadzenie



Poszliśmy wczoraj na nowego Terminatora. Film zapowiadał się nieźle i też niezły był. Niestety tylko tyle.
Naładowany efektami specjalnymi i to dobrymi, niezła rola Worthingtona, pojawienie się Arnolda - powitane owacjami na sali kinowej, niezły scenariusz (choć nie powalający) i kilka odniesień do poprzednich filmów serii. To tyle z plusów.
Na minus liczę przede wszystkim muzykę. Danny Elfman zwalił sprawę na całej linii. Każdy pamięta opening z T2: Judgement day. Tam muzyka dawał kopa nieziemskiego. Tak samo starć spotkań obu terminatorów. Muzyka budowała klimat niepokoju, była klimatyczna, żeby nie mówić "straszna". W nowym Terminatorze tego brak. Żaden motyw muzyczny nie sprawił, żeby coś drgnęło.
Inna sprawa to wręcz przegięte hollywoodzkie zagrywki "byle efektowniej", np. kasacja Terminatorów-motocykli. Inna sprawa to fakt, że każdy terminator ma złącze USB(!).
Jednak najgorszą zbrodnią tego filmu jest jego pozytywność. Terminator nie powinien taki być. Brakuje scen, które dodałyby dramatyzmu, poczucia nemesis, nieuniknionego. Ogląda się to miło i przyjemnie, bez myślenia. Takie już są niestety filmy ostatnich lat, nic nie zrobimy.
Ogólnie bardziej się ubawiłem dzięki fajnemu towarzystwu, które brylowało świetnymi komentarzami do scen z filmu.
Słowem zakończenia, podsumuję to tak: lepszy niż Terminator 3, ale gorszy od pierwszych dwóch części.

środa, 3 czerwca 2009

Zagraj przed DIR EN GREY

Metalmind przywaliło kopniakiem w brzuch. Kto chce może wystąpić przed Dir en grey na koncercie w Warszawie...
Idea iście... pojebana.
Z racji tego, że fani Dir en grey nie słyną z tolerancyjności do tego, co nie skośnookie, współczuję tym, którzy będą występować.
Gdyby publika była bardziej normalna; średnia wieku wynosiłaby więcej niż 14/15 lat, było więcej osobników płci brzydkiej lubującychj się w dobrym moshpicie/circle picie, poleciłbym Final Sacrifice, czyli kapelę deathcore/metalcore mojego braciaka. Na nich mógłbym się pobawić całkiem przednio, a tak to pewnie pójdę na piwo, wchodząc dopiero na Dir en grey do sali koncertowej.

piątek, 29 maja 2009

Nie potwierdzono atomowych prób Korei Północnej

Sounds like bullshit...
Jeśli nie zagrożono bezpośrednio Ameryce, to po co nadstawiać dupę, prawda?

środa, 27 maja 2009

recka: Leo Imai - Fix neon (2008)

L

LEO Imai - Fix neon (2008)





Totalne zaskoczenie. O facecie nie wiedziałem kompletnie nic.
Teraz się zastanawiam nad zamawianiem jego płyt zza oceanów.
Już sama jego etniczność jest ciekawa - pół Japończyk, pół Szwed, a wychowany w Wielkiej Brytanii. Ta ogólnoświatowość dała świetną mieszankę różnych klimatów muzycznych.
Właśnie, co ten pan gra? Wyobraź sobie Stereophonics z większą domieszką elektroniki lub, jak kto woli, alternatywny, inteligentny rock z dużą ilością klawiszy. Nie jest to wymiatanie na instrumentach. Tu liczy się dusza utworu. Wystarczy przeszukać Youtube w poszukiwaniu takich utworów jak "Taxi", "Blue technique" czy "Metro", a już odczujesz wyjątkowy klimat, jakim LEO obdarza swoje utwory. Piosenki zmuszają do zastanowienia się nad paroma rzeczami; miłością, życiem w wielkim mieście czy też wszechobecnym wyścigiem szczurów. Dodatkowo melodie są mocną stroną tej płyty. Zapadają w ucho, nie wiercąc przy tym dziury swoją powtarzalnością. Głos do tego ma niski i bardzo ciepły.
Jedyny minus, przynajmniej na tej płycie, to utwór "Karaoke", ale to tylko moje zdanie... i to dosyć odosobnione.
Nie mniej poważnie facet mnie zaszedł. Już teraz wydał nową płytę długogrającą - LASER RAIN. Już się doczekać nie mogę, bo LEO Imai to na razie największe osobiste odkrycie 2009 roku jak dla mnie.

wtorek, 26 maja 2009

Kim Jong Il i ekipa rozrabiają... znowu

Korea Północna po raz kolejny pokazała, że ma gdzieś wszelkie umowy, obietnice, zasady.
Kolejna próba nuklearna na terenie tego biednego państwa, kolejne pieniądze wyrzucone w cholerę.
Czy w końcu wielkie mocarstwa zrobią coś więcej niż wyrażą niepokój?
Przydałoby się, ale chyba nie...

czwartek, 21 maja 2009

środa, 20 maja 2009

Kaczka



Jakaś babcia zaczepiła mnie na ulicy z pytaniem co może zrobić z kaczką, która siedzi pod jej oknem od paru dni. Zatroskana staruszka podejrzewała, że ptak złamał skrzydło i nie może odlecieć. Odpowiedziałem jej, żeby kupiła pyzy, żurawinę, dobiła kaczkę i zrobiła sobie obiad.
Co mnie jakiś drób interesuje?

wtorek, 19 maja 2009

recka: Satsuki - Awake (2009)


Satsuki - awake (2009)




Cztery piosenki, żadna ciekawa na tyle, żeby odpalić ponownie.
Nigdy specjalnie nie szalałem za Rentrer en Soi, jednak ostatnio zaczęli wychodzić na prostą. Aż tu nagle ogłosili rozpad zespołu. Shit happens, może się nie lubili ostatnio. Teraz ich wokalista wydał pierwszy maxi singiel. I od razu cofnął się w rozwoju twórczym.
Smętne pipczenie. Jedno pipczenie w stylu rock ballady IDENTYCZNEJ jak za czasów Rentrerów, tylko bez uczucia. Drugie pipczenie przy akompaniamencie dźwięków ze starego telefonu komórkowego. I dwa straszne pipczenia na zapychacz. Razem cztery pipczenia i o cztery za dużo.

I na co Ci to, chłopie, było?!

first post!!!!1!!!!!one!!eleven!!!1

No tak, w końcu i mnie dorwała mania "blogasków".
Moje zdanie na temat blogowania było zawsze spaczone przez jakieś nie do końca rozwinięte, sepleniące dziewczynki z problemami emocjonalnymi lub chęcią pochwalenia się nową fryzurą czy innymi duperelami. Ostatnio jednak chyba dzięki D.I.E zacząłem postrzegać tą sprawę nieco inaczej. W końcu spróbować - nie grzech.
Zobaczymy czy coś z tego wyrośnie. Na razie mam pomysł na parę postów, później zobaczymy.